środa, 24 czerwca 2015

Chęć zmiany.


Odbyłam długą rozmowę, z nią. Z osobą, która darzę ogromnym uczuciem. Zbliżyłam się do niej, milimetr. Jeden krok w przód. Cieszyłam się.
Nagle ta osoba odpycha mnie, lecę w tył. Boję się.
Dotyku, smaku, zapachu, uczuć. Boję się odnaleźć siebie w tym świecie.Mam ochotę wszystko wykrzyczeć. Tego też się boję.
Chcę przestać tłumić wszystko w sobie, chcę dać upust, co we mnie siedzi. Ciężar jest zbyt duży, bolą mnie ramiona.
Nie potrafię wszystkiego dźwigać sama.
Zapala się płomyk, mały, dający nadzieję. Staram się go pielęgnować, być przy nim i dać siłę aby wzrósł.
Znajduję pomoc, jest ktoś, miły pan. Dmucha w mój płomyk aby wzrósł.
Tak mi się wydawało, miły pan go zgasił. Jest ciemno.
Chcę odnaleźć w sobie światło, chcę aby inni wiedzieli, że jestem czegoś warta, chcę aby ta osoba, którą darzę uczuciem zobaczyła we mnie "Kogoś". Nie śmiecia. Nie gówniarza. "Kogoś".
Zawsze chciałam być "Kimś".
Nie dam rady.
Ból mnie rozpiera, miły pan odszedł. Osoba się oddala a ja stoję w miejscu.
Będąc "Nikim".

sobota, 23 maja 2015

Uczucia.

Wyznanie 1.

W sumie nigdy tego nie rozumiałam, pojęcie miłości jest mi obce, przyjaźni też. Jest osoba. Gdy widzę ją dostępną moje serce przyśpiesza, i od razu poprawia mi się humor. Nie zastanawiałam się nad tym zbytnio, po prostu pisałam.
 Ta osoba jest chłodna, na pewno doświadczyła wielu upadków skoro się samookaleczała, chciałam całować jej rany na dłoniach, zamykać tą z pozoru silną choć kruchą istotę w ramionach. Chciałam żeby mnie zauważyła, jednakże nigdy się tak nie stało. Zastawiam się, dlaczego tak bardzo potrzebuje atencji z jej strony, nie jestem jej bliska. Cały czas mam cichą nadzieje, że coś się zmieni, pomyśli o mnie jak o człowieku.
Boję się, że ją zirytuje.Chcę być blisko, chcę zrozumienia, chce jej. Jestem zachłanna i egoistyczna, rozumiem to jednakże nie będę się ograniczać.
Cały czas myślę o tej osobie, o jej włosach, głosie, zapachu. moje pragnienia są puste, nie zasługuje na nią. 
Trybiki się poruszają, systematycznie, wszystkie razem. Jedno wydarzenie, jedna myśl. Cały mechanizm się rozpada. Nić pęka, serce boli. 
Ta osoba, chociaż nic jej nie obchodzę, moja egzystencja jest dla niej obojętna... Podejmuje rozmowę. Jestem dzielna, dam radę.
Z dnia na dzień, jest lepiej. Otwiera się przede mną, rozmawia i wyraża swoja opinię, szanuję to. Kolejne pragnienia mnie rozpychają. Chce jej, tylko jej, tej osoby, która jest mi bliska. Bez wzajemności.
Słońce mnie razi, boli. Chce do niej, chociaż jest daleko, pojadę. 
Ciepło w moim sercu gaśnie z dnia na dzień. Nie zauważa mnie, nie zależy jej na mnie. Co się dziwić...
Usunęłam wszystko, zablokowałam dopływ informacji. Nie chcę ich, jest dobrze jak jest. Może zauważy, że zniknęłam...
Mechanizm się rozpadł, nie pozbiera się. Serce zamarło i uczucia zniknęły.
Próbuje wstać ale nie mogę, ból jest zbyt silny. Słowa mnie przytłaczają, mam ochotę krzyczeć. Słyszę tylko swój szloch, nie chcę.
Nikt nie pisze. Nikt nie dzwoni. Nikt się nie interesuje. Nie przeszkadza mi to, myślę nad swoją marnością, zatracam się.
Chcę jej, pragnienie mnie tli. Zdobędę siłą. Chcę, muszę, kocham...
Czy ja... kocham?